root
Administrator
Dołączył: 18 Gru 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 0:14, 25 Gru 2009 Temat postu: Nazywam sie Anthony Harris |
|
|
Nazywam sie Anthony Harris
Dochodzila godzina 18:00. Na zewnatrz szaro i jak zwykle pochmurnie. Wiatr niemalze przygniatal drzewa do ziemi. Zaczynalo mrzyc. Cholerna natura.
Zebraliscie sie na High Street, ulicy tetniacej zyciem nawet o tej porze i przy takiej pogodzie. Przechodnie przeciskali sie w pospiechu, na ulicy samochody pedzily w obie strony.
Za waszymi plecami, w szeregu, stal dom Harrisow. Duzy stary budynek. Obszerny parter, kilka pokoi na pietrze i mieszkalne poddasze.
Posiadac taka parcele w samym centrum miasta.. Harris musi naprawnie dobrze zarabiac..
Wtem dobiegl Was odglos przekrecanego klucza. W drzwiach stanela kobieta w srednim wieku, ubrana w czarna blizke pomocy domowej. Wlosy spiete w kok. Twarz nie zdradzala emocji. Uklonila sie i zaczela:
- Pan Harris Panstwa oczekuje. Uprzejmie prosze za mna.
Drzwi z trodem uchylily sie na cala szerosc. Z pewnych wahaniem ruszyliscie w kierunku domu. Powital was przestronny korytarz ozdobiony pozlacanymi kinkietami. Gosposia odebrala od Was plaszcze i zaniosla do garderoby. Po jej powrocie zostaliscie skierowani do salonu.
Tam w blasku kominka i swiec czekal juz Anthony wraz z cala rodzina.
Byl on mezczyzna w srednim wieku. Z twarzy bardzo surowy i zimny. Apodyktyczny. Ton glosu zdradzal, ze nie znosi sprzeciwu. Ruchy mial pewne, niemalze arystkokratyczne.
Pol kroku za nim stala w ciszy jego malzonka, Dorothy. Wygladala na mlodsza od meza. Nienaganne uczesanie oraz wyglad. Przez cala kolacje czula sie niepewnie. Odezwala sie tylko raz, by Was powitac, nastepnie patrzyla w dal, pochlaniajac posilki.
Harrisowie mieli 3ke dzieci, najstarszego Montgomerego, mlodsza Elizabeth i najmlodsza Bone. Dzieci nie braly udzialu w kolacji. Po przywitaniu, szybko zostaly odeslane do swoich pokoi.
Rozejrzeliscie sie po salonie. Puste miejsce, gdzie najprawdopodobniej wisial skradziony obraz, rzucilo sie w oczy. Cos jednak nie dawalo spokoju, cos nie pasowalo. Oczy biegaly szukajac wspazowek. Mimo ze pokoj byl urzadzony z przepychem, mieliscie wrazenie ze czegos brakuje, ze przepych jest powierzchowny. Sekretarzyk stojacy w rogu byl pusty, regalom brakowalo ksiazek, na kominku brak zegara...
Po dodatkowych uprzejmosciach spoczeliscie. Gosposia szybko podala przystawke oraz wino i usiadla z boku. Rozpoczeliscie rozmowe.
- Chcialym podziekowac Wam Panowie za przybycie - rozpoczal Anthony - jestem zobowiazany, ze moj dobry przyjaciel przysyla Swoich ludzi by pomoc.
Ucial na chwile jakby zbierajac mysli.
- Rozmawialem z szeryfem i jestem pewien ze dobrze wykonuje swoje obowiazki, nie chcialbym aby to zabrzmialo niegrzecznie, ale nie wiem czy w takich okolicznosciach warto jest marnowac Panstwa czas...
- Cala przyjemnosc po naszej stronie, prosze sie nie martwic - ktos odpowiedzial.
- No tak... tak - fotel zatrzeszczal pod ciezarem, a w ustach pojawila sie fakja. Pyknal dwa razy i ciagna: - No wiec w takim wypadku ja powiem co zaszlo. Wiec.. W sobote 12 wrzesnia okolo godziny 17:00 wraz z rodzina wyjechalismy na obiad do naszych znajomych do Tottenville, Panstwa Johnson.
- Czy Panstwo Johnson moga to potwierdzilc - przerwal ktos.
Anthony wygladal jak razony piorunem. Fajka prawie wypadla z dloni. Jak ktos moze podejrzewac JEGO?; po czym rzucil z niesmakiem:
- To jasne. A wiec jak wrocilismy okolo 20:00 to znalezlismy gosposie, Pania Louis w kuchni zwiazana i zakneblowana. Obrazu nie bylo. Pani Louis twierdzi ze byla w pokoju gdy uslyszala silne uderzenie w drzwi. Poszla sprawdzic i wiecej nic nie pamieta. Zostala uderzona w glowe.
Gdy Anthony ciagnal opowiesc, Pani Louis siedziala cicho w kacie ze wzrokiem wbitym w podloge.
- Moze Pani Louis cos powie od Siebie - ktos zaproponowal.
Twarz Anthonego zrobila sie czerwona, wzbierala w nim furia... Jak to, ze ktos chce uslyszec wersje kucharki a nie Pana domu?!
- Mow - syknal do gosposi.
- Tak, Pan Anthony mowi tak jak bylo - pisnela cicho Louis i wcisnela sie glebiej w krzeslo.
- Pozwoli Pan ze zadamy pare pyta - zapytal ktos
- Pozwole - odsynkal z niechecia.
Q. O ktorej było włamanie?
A. Okolo 18:00
Q. Czy to było pierwsze włamanie do domu, czy w przeszlosci wydarzylo sie cos podobnego?
A. Pierwszy raz, to bardzo spokojna i uczeszczana dzielnica.
Q. Czy bylo wiadomo ze nie bedzie Was w domu?
A. I tak i nie. Nikomu nie rozpowiadam o prywatnych wyjazdach, jednak sobotnie spotkania u Panstwa Johnson sa stalym elementem naszego kalendarza.
Q. Jak dokonano wlamania, ewentualnie kto wpuscil zlodzei?
A. Wedlug szeryfa wylamali zamek w glownych drzwiach, potem zaatakowali gosposie.
Q. Czy jeszcze cos zginelo z domu?
A. Z tego co wiem, to tylko ten obraz.
Q. Czy zachowalo sie jakies zdjecie lub szkic tego obrazu?
A. Tak, jako ze ten obraz juz niszczal pod wplywem czasu, poprosilem o zrobienie kopii. Malarz dostarczyl mi swoje szkice.
Q. Czy skradziony obraz miał jakąś nietypową historię?
A. Nic mi o tym nie wiadomo-odrzekl z usmiechem.
Q. Czy obraz miał dużą wartość emocjonalną dla właściciela?
A. Lubilem go, pokazywal nasze dumne miasto z morza. Mozna powiedziec ze mial.
Q. Czy ktos zarzadal okupu?
A. Alez ja nie dalbym za niego zlamanego centa! Malarz zrobi mi kopie..
Q. Na czym obraz byl namalowany ( plotno, drewno, papier...?)
A. Na plotnie.
Q. Kiedy obraz został kupiony
A. Zakupil go moj stryjek podczas podrozy po Europie na jakims pchlim targu. Przechadzajac sie zobaczyl obraz przedstawiajacy nasza miejscowosc i nie mogl uwierzyc wlasnym oczom! Szybko nabyl obraz od sprzedawcy jako swietna pamiatke.
Q. Wiadomo kto go sprzedal?
A. Alez skad.
Q. Czy obraz był ubezpieczony, jesli tak to gdzie i ew na jaka kwote?
A. Oczywiscie ze byl ubezpieczony, na $5.000.
Q. Jak została obezwładniona gosposia? (brutalnie że została ranna, czy delikatnie)
A. Raczej brutalnie, zostala uderzona tepa krotka palka w czubek glowy
Q. Gosposia rozpozna zlodzieji?
A. Nie, nic nie pamieta,
Q. Czy gosposia coś zauważyła np ilu było sprawców, czy mieli znaki szczególne np tatuaże.
A. Mowi ze poczula smrod smaru i ryb.
Q. Czy gosposia ma rodzine?
Jest sama.
Q. Jaki jest jej stan majatkowy
A. Ona nie ma majatku, jest na naszym utrzymaniu.
Q. Czy ma Pan wrogów? Czy byly pogrozki?
A. Nic o takich nie wiem
Q. Czy macie jakies podejrzenia ad tego kto mogl dokonac kradziezy?
A. Nie mam pojecia.
Q. Czy przed zdarzeniem nie zauważyli podejrzanych typków kręcących się w okolicach domu?
A. To jest glowna ulica, tu jest zawsze pelno ludzi.
Q. Co stwierdziła przybyła na miejsce pracy policja, jakieś ślady, poszlaki, motywy?
A. Policja zabezpieczyla sznur, ktorym byla zwiazana gosposia. Jak spytalem o motywy, to szeryf stwierdzil ze w sumie nie ma powodu by krasc nic nie warte dzielo sztuki, chyba ze jest czescia jakiejs wiekszej kolekcji malarskiej i jego wartosc rosnie gdy kolekcjoner ma wszystkie czesci. Chodz z drugiej strony latwiej go odkupic, a nie mialem nigdy zadnych ofert kupna.
Pan domu wstal, z polki przy oknie wzial 2 kartki papieru. Po chwili w dloniach trzymaliscie kopie obrazu. Byla troche niezdarna, ale powinna na poczatek wystarczyc.
Obraz przedstawial widok z morza na (przyszle) Tottenville oraz w oddali na zatoke i Perth Amboy. Woda przy Tottenville byla miejscami troche wzburzona, a w zatoce przy Perth Amboy - spokojna. W miejscu gdzie kiedys powstanie Tottenville znajdowaly sie ruiny budowli zbudowanej z ogromnych blokow kamiennych. Perth Amboy byla tylko malutka wioska w oddali, skladajaca sie z paru drewnianych domow.
Faktynie. Nie bylo to powalajace dzielo sztuki.
Nastala chwila ciszy. Notatniki zablysnely w dloniach. Tak, to chyba wszystkie pytania, jakie chcielibyscie zadac. Z gosposia na pewno nie uda sie porozmawiac w obecnosci Anthonego.
Dopiliscie herbate, podziekowaliscie za spotkanie i wyszliscie na ulice ze szkicem w kieszeni. Bylo juz dobrze po 20:00.
Ostani raz rzucilisie okiem na "przeciwnikow".
- Zjemy ich w przedbiegach! - pomysleliscie.
Koniec rozdzialu: Nazywam sie Anthony Harris
Post został pochwalony 0 razy
|
|